Moja ulubiona baśń to ,,Ołowiany Żołnierzyk".
Ta baśń opowiada o chłopcu, który miał całe mnóstwo ołowianych żołnierzyków. Jeden z tych żołnierzyków był jego ulubioną zabawką. Żołnierz ten nie miał jednej nogi, ale chłopiec nie przejmował się tym. Uważał, że żołnierz stracił nogę w jednej z urządzonych przez niego bitew. Pewnego dnia chłopiec podczas jednej z bitew żołnierzyków postawił na parapecie swojego ulubieńca, aby wypatrywał wrogów. Lecz niespodziewanie żołnierz wypadł za okno i wpadł w błoto. Znalazło go dwóch chłopców, którzy bawili się w pobliżu. Stwierdzili, że żołnierz jest zepsuty, gdyż nie ma nogi. Wsadzili żołnierza do łódki i wypuścili go do kanału. Gdy łódka zatonęła, żołnierzyka zjadła ryba, a rybę wyłowił rybak i sprzedał na targu. Rybę tę kupiła gospodyni domu, w którym mieszkał chłopiec. Gdy rozcinała rybie brzuch znalazła w nim ołowianego żołnierza i oddała go chłopcu. Chłopiec bardzo się ucieszył i postawił żołnierza na kominku obok pięknej tancereczki, w której się kiedyś zakochał. Gdy zawiał gwałtowny wiatr, zdmuchnął tancereczkę prosto do ognia. Żołnierzyk z rozpaczy skoczył za tancerką, myśląc że ją uratuję. Ich podstawki zaczęły się ze sobą stapiać tworząc kształt serca. Chłopiec zauważył to i wyjął ich pogrzebaczem z ognia. Od tamtej chwili tancereczka i ołowiany żołnierzyk stali na jednej podstawce w kształcie serca.
Baśń ta podoba mi się najbardziej ponieważ ja też miałem kiedyś żołnierza, który utonął w jeziorze podczas bitwy wodnej. Niestety ja nigdy go nie odnalazłem.